Referendum, wybory, jednomandatowe okręgi wyborcze (2)

Z Henryk Dąbrowski
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
27.11.2009



Przypomnijmy, że w III RP odbyły się następujące referenda ogólnokrajowe


  • 18.02.1996 referendum o powszechnym uwłaszczeniu obywateli (referendum „uwłaszczeniowe”), zarządzone przez Prezydenta RP (za zgodą Senatu) (32,40% / 94,54%)
  • 18.02.1996 referendum o niektórych kierunkach wykorzystania majątku państwowego (referendum „prywatyzacyjne”), przeprowadzone na podstawie uchwały Sejmu RP (32,44% / 92,89% - 93,70% - 27.48% - 88,30%)
  • 25.05.1997 referendum na temat przyjęcia konstytucji (referendum „konstytucyjne”) na podstawie zarządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (42,86% / 52,70%)
  • 7-8.06.2003 referendum w sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej (referendum „akcesyjne”), przeprowadzone na podstawie uchwały Sejmu RP (58,85% / 77,45%)


W nawiasach podałem frekwencję oraz ilość głosów na „TAK”.


Zauważmy, że spośród wymienionych wyżej referendów żadne nie miało najmniejszego sensu. Wszystkie były tylko przedstawieniem i manipulacją, zaś stwierdzenie, że oto społeczeństwo mogło wyrazić swoją wolę jest zwyczajnym kłamstwem. W przypadku pierwszych dwóch referendów odnosimy wrażenie, że niezbyt rozgarnięty rząd „radzi” się obywateli co zrobić. Czy aby na pewno podejmuje słuszne decyzje ekonomiczne? W przyszłości będzie mógł powiedzieć: „zrobiliśmy tak, jak chcieliście”, zatem możecie mieć teraz pretensje tylko do siebie. Pragnę podkreślić: rząd nie może być rządem głupców, to rząd ma do dyspozycji prawników i ekonomistów, zaś wszystkie rządy na całym świecie powołuje się właśnie po to, aby podejmowały najtrafniejsze i najlepsze decyzje. Społeczeństwo prawidłowo potraktowało zapytanie głosując nogami i frekwencja nie przekroczyła 33%. Kolejne z referendów dotyczyło przyjęcia konstytucji. Wynika stąd, że obywatele lepiej niż parlament są w stanie zalety i wady konstytucji ocenić! Aby uświadomić narodowi jak cudowny wytwór wyobraźni i pięcioletniej zadumy otrzymał, każdej osobie uprawnionej do głosowania wysłano pocztą egzemplarz konstytucji. Nadmieńmy, że II Rzeczypospolita jakoś nie przyjmowała żadnej ze swoich konstytucji w referendum i trudno byłoby powiedzieć, że była krajem mniej demokratycznym niż III RP. I w końcu referendum akcesyjne. Z pozoru sensowne, bowiem o ile trudno przeciętnemu obywatelowi ocenić całość strat i korzyści wynikających z przystąpienia Polski do UE, to przynajmniej każdy obywatel jakąś własną ocenę tego kroku posiadał. Dlaczego zatem piszę, że i to referendum nie miało najmniejszego sensu? Bowiem decyzję o przystąpieniu do Unii podjęto ponad 10 lat wcześniej (np. układ o stowarzyszeniu między Polską a WE podpisano w 1991 r.), przystosowano prawo, poniesiono różnego rodzaju koszty (łącznie z otwarciem naszych rynków dla towarów ze Wspólnoty) i nagle rząd doznał olśnienia: „przecież trzeba zapytać naród”. Śmieszne to wszystko byłoby, gdyby nie dotyczyło kraju w którym mieszkam.


A może Polska jest krajem w którym kolejne rządy natychmiast spełniają pragnienia obywateli? Po prostu nie ma spraw i problemów w których społeczeństwo chciałoby się wypowiedzieć. Nikt nie odczuwa potrzeby wychodzenia z inicjatywą referendum. Niestety z łatwością możemy przytoczyć przykłady: przywrócenie kary śmierci w Kodeksie Karnym, prawo do powszechnego posiadania broni, zniesienie Senatu, zmniejszenie liczby posłów, jednomandatowe okręgi wyborcze, zakaz uchwalania przez rząd deficytu budżetowego (poza przypadkiem wojny i klęski żywiołowej), krzyże w klasach szkolnych. Tematy proste, łatwo poddające się ocenie obywateli – ale nikt nie pyta! Przecież społeczeństwo to bydło, nie jest od współrządzenia. O nie!


Interesujące jest również, że w tak krótkim czasie Polska doczekała się już dwóch ustaw o referendach. Mieliśmy


  1. Ustawę z dnia 29 czerwca 1995 r. o referendum. (Dz. U. 1995 r. Nr 99 poz. 487)
  2. Ustawę z dnia 14 marca 2003 r. o referendum ogólnokrajowym (Dz. U. 2003 r. Nr 57, poz. 507)


Fakt ten jedynie upewnia mnie co do radosnej i niedołężnej twórczości posłów i zatrudnionych w parlamencie prawników. Zauważmy, że nowej ustawy „O referendum ogólnokrajowym” doczekaliśmy się w 2003 r. (weszła w życie 17.04.2003 r.) zapewne tak, aby podnieść rangę i uniknąć ewentualnych formalno-prawnych zarzutów wobec referendum akcesyjnego z 7-8.06.2003 r.


Jednak najbardziej zadziwiające i zastanawiające jest to, na jak wiele sposobów posłowie i senatorowie zabezpieczyli się przed koniecznością zaakceptowania głosu społeczeństwa.


Po pierwsze mamy zapis (art.63 pkt. 1 Ustawy o referendum ogólnokrajowym)


Sejm może postanowić o poddaniu określonej sprawy pod referendum z inicjatywy obywateli, którzy dla swojego wniosku uzyskają poparcie co najmniej 500.000 osób mających prawo udziału w referendum.


Ponieważ w Polsce jest nieco ponad 30,5 miliona osób uprawnionych do głosowania, zatem musimy wykazać się 1.64% poparcia. I tutaj zaczynamy odczuwać zdziwienie, bowiem na mocy Traktatu Lizbońskiego do przeprowadzenia referendum w UE konieczna jest inicjatywa jednego(!) miliona obywateli Unii. Biorąc pod uwagę, że w Unii jest około 375 milionów osób uprawnionych do głosowania otrzymujemy, że potrzeba jedynie 0.267% głosów. W słynącej z tradycji referendów Szwajcarii, wymagana jest inicjatywa 50 000 obywateli. Uwzględniając, że w Szwajcarii mamy ok. 4,9 miliona osób uprawnionych do głosowania otrzymujemy, że wymaga się tam 1,02% początkowego poparcia. Gdyby przyjąć te proporcje dla Polski to wystarczyłoby zebrać 81 000 (lub odpowiednio 311 000) podpisów. Zatem Polska jest nie dla Polaków! Zamiast wspierać aktywność obywateli, którym tę aktywność system komunistyczny skutecznie odebrał, uczyniono wszystko, aby nie dać nam szans najmniejszych na współrządzenie krajem.


Po drugie czytamy, że (art.63 pkt. 2 Ustawy o referendum ogólnokrajowym)


Referendum z inicjatywy obywateli nie może dotyczyć:

  1. wydatków i dochodów, w szczególności podatków oraz innych danin publicznych;
  2. obronności państwa;
  3. amnestii.


No cóż, najwyraźniej ustawodawca uważał, że obywatele nie potrafią zarządzać własnymi pieniędzmi, najchętniej nie daliby ani grosza na wojsko i oczywiście nie wiedzą kto ma siedzieć w więzieniu, a kto z niego wyjść.


Po trzecie w samej Konstytucji zapisano (art. 125 pkt. 2)


Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.


Zatem mimo spełnienia restrykcyjnych warunków omówionych wyżej, Sejm lub Prezydent z Senatem MOGĄ, ALE NIE MUSZĄ zarządzić referendum. Gdyby mimo tego do takowego referendum doszło, a wynik byłby nie do zaakceptowania, to mamy


Po czwarte (art. 125 pkt. 4 Konstytucji)


Ważność referendum ogólnokrajowego oraz referendum, o którym mowa w art. 235 ust. 6, stwierdza Sąd Najwyższy.


Czyli Sąd Najwyższy może dopatrzyć się uchybień i stwierdzić, że referendum jest nieważne. Wszystkie te zapisy, drodzy Czytelnicy, pozostają w jawnej sprzeczności z artykułem 4 Konstytucji


  1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
  2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.


Jesteśmy krajem gdzie demokracja i wolność stały się towarem deficytowym, ograniczonym do farsy wyborów. I czas to zmienić!




Polecam

Salon24, Głos poczciwego obywatela RP, Artykuł 4 Konstytucji RP - mydlenie oczu prostemu ludowi, (LINK)