Porozmawiajmy o argumentach – „Rozważania… ” Camusa

Z Henryk Dąbrowski
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
01.12.2019



Egzekucja Davida, Berruyera i Liottarda. Walencja, 22 września 1909 r.




Wstęp

Dla zwiększenia jasności artykułu celowo zrezygnowałem, o ile było to możliwe, z umieszczania cytatów bezpośrednio w tekście i Czytelnik znajdzie je w przypisach. Pełne tłumaczenie książki Camusa „Réflexions sur la guillotine” na język polski nie jest dostępne. Wydanie w tłumaczeniu Wacława Rapaka[1] obejmuje jedynie około połowy oryginalnego tekstu. Wybór fragmentów w tym wydaniu nie jest przypadkowy – zostały udostępnione jedynie „mądrzejsze” fragmenty „Rozważań...”


Czytając wnikliwie książkę Camusa „Rozważania o gilotynie”, zauważamy, że bardzo dobrą prezentację treści możemy uzyskać, wprowadzając następujący podział:

  • żenujący początek
  • niepoważne rozważania
  • żałosne zakończenie


Analizę tekstu rozpoczniemy od końca. W ostatnich zdaniach swojego dzieła autor zwraca się do społeczeństwa o okazanie litości ze względu na niego i jemu podobnych ludzi. Apeluje o likwidację kary śmierci, bo jest ona dla niego źródłem niewyobrażalnych cierpień[2].


To bardzo interesująca argumentacja. Już nie chodzi o cierpienie skazanego na śmierć bandyty, w najmniejszym stopniu nie chodzi o cierpienie, jakiego doznała ofiara i nadal doznają jej najbliżsi, ale o udrękę biednego Alberta Camusa, któremu społeczeństwo powinno przyjść z pomocą, aby nie cierpiał przez obrzydliwe obrazy, które rodzą się w jego chorej wyobraźni.


Żałosne zakończenie książki znakomicie łączy się z żenującym, a nawet wywołującym wymioty, początkiem, co z pewnością było celowym zabiegiem pisarza. Już pierwsze zdania eseju mają przekonać nas, że Albert Camus nie jest osamotniony w swoich niebywałych cierpieniach – podobne ciężkie cierpienia spotkały jego ojca Luciena Camusa[3], który aż zwymiotował po obejrzeniu egzekucji mordercy całej wielodzietnej rodziny. Wymioty te nie poszły na marne – podobno doprowadziły Luciena do odkrycia nowej rzeczywistości jakoby ukrytej „za maskującymi ją wielkimi słowami” [4].


I tak najprawdopodobniej rodzinna przypadłość psychiczna[5][6] doprowadziła do powstania książki, którą z konieczności będziemy musieli się zająć, choćby tylko po to, aby podobne dolegliwości nie wystąpiły przez przypadek u Czytelnika i nie spowodowały owego żenującego bezwstydu, który pozwala przyrównywać je do cierpień, jakie musiały znosić ofiary morderców.


Największą korzyścią, jaka wynika z lektury „Rozważań o gilotynie”, jest zdumiewające odkrycie, że istnieją przeciwnicy kary śmierci, którzy biorą udział w dyskursie publicznym, nawołują do dyskusji na temat kary śmierci, ale których nie można przekonać – nie ma możliwości, aby zmienili swoje zadanie, bo ich poglądy nie mają uzasadnienia racjonalnego, a psychiczne. Dyskusja, którą prowokują, ma charakter pozorny. Argumenty, które przedstawiają, nie mają większego znaczenia niż przedwczorajsze wiadomości – możemy z nimi dyskutować, możemy wygrać w dyskusji, ale oni następnego dnia i tak będą powtarzać swój monolog.


Czy egzekucja jest morderstwem?

Omówimy teraz – z pewnością nie wszystkie – żałosne rozważania, niby-argumenty i manipulacje, na jakie Czytelnik będzie miał nieprzyjemność natknąć się w tekście. Nazywanie egzekucji „nowym morderstwem” jest wyjątkowo prymitywnym zabiegiem, ale nie możemy o tym fakcie nie wspomnieć ze względu na siłę rażenia takiego redefiniowania słów. Obecnie wystarczy odpowiednio długo takie nowe znaczenie powtarzać w mediach, aby w głowach wielu osób zrodziły się poważne wątpliwości. Camus wprowadza nas w świat nowych znaczeń ostrożnie, aby zmniejszyć, na ile jest to możliwe, odruch obronny czytelnika. Pisze zatem o „nowym morderstwie”, „morderstwie administracyjnym”, o państwie, które „mnoży bardzo realne morderstwa”, o prawie, które „świadomie popełnia morderstwo, aby nigdy nie poznać tego [morderstwa], któremu zapobiegło” i o karze śmierci, która „karze, ale niczemu nie zapobiega, a w rzeczywistości może nawet prowokować do morderstwa”. Po tym oswojeniu czytelnika z nową rzeczywistością pisze już bez ogródek, że skoro przestępstwa z premedytacją są traktowane przez prawo jako cięższe, to kara śmierci jest z pewnością najcięższą wersją morderstwa z premedytacją[7] i przez to jest nieporównywalna nawet z „najbardziej przemyślaną i wykalkulowaną zbrodnią”.


Gdyby czytelnik nie został wcześniej odpowiednio przygotowany, to mógłby te rewelacje po prostu wyśmiać, ale Camus jest zdolnym propagandzistą. Tylko dlatego stwarza pozory, że odkryta przez niego nowa rzeczywistość pozostawała niezauważona przez tysiące lat. Jednak już żyjący 700 lat wcześniej św. Tomasz z Akwinu zajmował się tą kwestią i pisał:

Zabicie złoczyńcy jest dozwolone o tyle, o ile ma na celu bezpieczeństwo całej społeczności, i dlatego jest zastrzeżone wyłącznie temu, komu powierzono jej ochronę i zachowanie, podobnie jak odcięcie jakiegoś zakażonego członka ciała jest zastrzeżone lekarzowi, któremu powierzono troskę o ocalenie całego ciała. Otóż troskę o dobro ogółu powierzono tym, którzy sprawują władzę państwową. A więc tylko im wolno zabijać złoczyńców, osobom zaś prywatnym tego czynić nie wolno.[8]


Jeszcze prościej sprawę wyjaśnia były burmistrz Nowego Jorku, Edward Irving Koch:

Twierdzenie, że egzekucja skazanego zgodnie z prawem zabójcy jest morderstwem, jest niczym więcej jak twierdzeniem, że legalne uwięzienie przestępcy jest porwaniem. Jeśli ktokolwiek zmusza innych do wypłacenia mu pieniędzy pod groźbą ukarania, to mówimy o wymuszeniu. Jeśli czyni to państwo, to mówimy o opodatkowaniu. Prawa i obowiązki przekazywane przez obywateli są tym, co daje państwu zdolność rządzenia. Ta umowa jest w rzeczywistości podstawą cywilizacji.[9]


Czy kara śmierci odstrasza?

Następnie Camus przechodzi do problemu odstraszającego oddziaływania kary śmierci i swoje stanowisko wyjaśnia w prostych słowach: „nie jest udowodnione, iż kara śmierci sprawiła, że chociaż jeden morderca, zdecydowany na morderstwo, cofnął się przed nim, podczas gdy jest oczywiste, że nie sprawiła żadnego efektu”[10]. Pozostawiam Czytelnika z problemem, czy brak odstraszania według Camusa jest kwestią udowodnioną, czy nie. Nie należy jego słowom poświęcać zbyt wiele czasu, bo kwestia ta została już rozstrzygnięta z matematyczną precyzją[11][12][13][14][15].


Zwróćmy uwagę na jawny i bezwzględny cynizm przeciwników kary śmierci. Przez dziesiątki lat twierdzili oni (i wbrew faktom twierdzą tak nadal), że nie ma dowodu na to, iż kara śmierci odstrasza w większym stopniu niż kara dożywotniego więzienia, ale bez najmniejszych oporów posługiwali (i posługują) się tym jakoby nieudowodnionym twierdzeniem. Jednak ich błąd (gdy kara śmierci odstrasza bardziej niż dożywotnie więzienie) oznacza oszczędzenie życia mordercy za cenę zwiększonej liczby zabójstw i niepotrzebnej śmierci wielu niewinnych osób, a błąd zwolenników kary śmierci (gdy kara śmierci nie odstrasza bardziej niż dożywotnie więzienie) oznacza jedynie to, że egzekucja mordercy nie zmniejszy liczby zabójstw.


Powyższy fakt nie przeszkadza Camusowi w kontynuowaniu swoich rozmyślań na temat odstraszania. Kolejny przebłysk geniuszu prowadzi go do następującego wniosku: kara śmierci z pewnością nie odstrasza, bo przecież gdyby odstraszała, to egzekucje byłyby wykonywane publicznie, żeby odstraszała jeszcze bardziej, a jednak kolejne kraje rezygnują z publicznych egzekucji[16]. Pisarz zauważa, że należałoby nawet powiększyć odstraszający efekt kary śmierci przy pomocy mediów, aby przerażające relacje dotarły do jak największej liczby osób[17]. Przecież im więcej ludzi zobaczy spadającą głowę złoczyńcy lub zwisające na stryczku ciało, tym lepiej.


Wygodnie jest w tym miejscu „zapomnieć” o wymiotach ojca, własnych niebywałych cierpieniach i prostym fakcie, że wiele osób nie ma najmniejszej ochoty takich egzekucji oglądać, a dzieci z pewnością nie powinny. Warto też zauważyć, że śmierć jest nam powszechnie znana – nie jest tak, że nie wiemy, czym jest, bo dotyka naszych znajomych, sąsiadów, przyjaciół i wreszcie najbliższych. Śmierć jest wszechobecna i żadnej reklamy dodatkowej nie potrzebuje, aby odstraszać potencjalnych morderców – każdy z nich doskonale wie, co oznacza kara śmierci i egzekucja.


Myśl Camusa moglibyśmy twórczo rozwinąć i zapytać, czy słusznie społeczeństwo stosuje kary więzienia? Z pewnością nie, bo gdyby wierzyło w odstraszającą funkcję kary więzienia, to pokazywałoby uwięzionych dniami i nocami w telewizji, a prasa pisałaby nieustannie o trudach pobytu w więzieniu. Konsekwentnie należałoby warunki odbywania kary pozbawienia wolności pogarszać, a nie polepszać, aby strach przed pobytem w więzieniu paraliżował złoczyńcę już na samą myśl, że może tam trafić. Cóż, spójność nie jest cechą propagandy.


Camus, w dalszej części książki, sam sobie udzieli w tej kwestii odpowiedzi, ale chwilowo woli udawać, że nic nie wie i nie rozumie. Przeczytamy tam, że to przyzwoitość wymusiła rezygnację z publicznych egzekucji[18][19]. Jednoczesna pochwała przyzwoitości i domaganie się nieprzyzwoitości nie przeszkadzają pisarzowi – przecież nie chodzi o prawdę, a o cel. Propagandzista rozliczany jest z efektów, a nie z prawdy – gdyby egzekucje odbywały się publicznie, a media transmitowałyby te obrazy do naszych domów, to Camus pisałby, że to, co się dzieje, jest nieprzyzwoite i służy zaspokajaniu najniższych ludzkich instynktów, a skutki takiego postępowania mogą być nieobliczalne[20][21].


Zauważmy, że istnieje jeszcze wiele innych sposobów zwiększenia odstraszającego oddziaływania kary śmierci, które dziwnym trafem zupełnie nie zainteresowały pisarza:

  • poprzedzenie kary śmierci torturami podobnymi do tych, jakie zaznała ofiara
  • zwiększenie liczby orzekanych i wykonywanych wyroków śmierci z powodu zaostrzenia kodeksu karnego
  • egzekucje wykonywane bezpośrednio przez społeczność – na przykład przez ukamienowanie


Jednak takie pomysły zrujnowałby Camusowi całą starannie budowaną narrację, jakoby społeczeństwo samo nie wierzyło w odstraszający efekt kary śmierci[10][22], wymiotowało na widok egzekucji i cierpiało straszliwie, gdyby musiało egzekucję morderców oglądać.


Lęk przed śmiercią istnieje

Po tych nużących i przydługich rozmyślaniach o niezbędności publicznych egzekucji nagle możemy przeczytać, że ludzie boją się śmierci, a pozbawienie życia powinno wzbudzać w nich ogromną trwogę oraz że „w chwili zagrożenia instynkt życia ulega szaleństwu i miota się w najgorszych obawach”[23]. Czyżby Camus zamierzał kawałek swojego eseju poświęcić cierpieniom ofiar? Nic podobnego. To punkt wyjścia do rozważań o morderstwie w afekcie, a następnie do rozpatrywania cierpienia skazanych na śmierć morderców, którego nie można nawet porównać do cierpienia ich ofiar[24]. Konsekwentnie dowiadujemy się, że państwo to największy i najbardziej okrutny zbrodniarz[25][26]. Jednak państwo tylko reprezentuje społeczeństwo, co oznacza, że społeczeństwo także ponosi odpowiedzialność za to „nowe morderstwo”. Na tym winy społeczeństwa się nie kończą – pisarz informuje nas, że ponosi ono również odpowiedzialność za zbrodnię, której dopuścił się morderca[27]. Jeśli Czytelniku śpisz snem sprawiedliwego, to czynisz tak jedynie z braku wiedzy o nowej rzeczywistości odkrytej już przez ojca Camusa, a Tobie ciągle nieznanej z braku właściwych lektur.


Morderstwo w afekcie

Kolejny temat to morderstwa w afekcie. Camus twierdzi, że kara śmierci nie ma wpływu na zabójstwa w afekcie i choć nie uzasadnia tego stwierdzenia żadnym logicznym wywodem, to natychmiast wyciąga właściwy wniosek: kara śmierci jest „bezsilna w większości przypadków”. Zapewne autor sądzi, że emocje są tak silne, iż są w stanie zupełnie wyłączyć rozum. Jest to całkowita nieprawda – świadomość rzeczywistości nigdy nie jest wyłączona do końca i nawet w emocjach znacznie łatwiej sięgnąć po broń, gdy ma się pewność, że nie czeka na nas elektryczne krzesło[28]. Nasz bajkopisarz zdziwiłby się bardzo, gdyby przeczytał, że właśnie taki punkt widzenia potwierdzają najnowsze badania[29]. Wiemy też, na podstawie przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych analiz, że prawie 77% zwolnionych więźniów zostaje ponownie aresztowanych w ciągu pięciu lat od zwolnienia[30]. Wynika stąd, że argument o „bezsilności w większości przypadków” można zastosować do wszystkich kar. Czy może dlatego powinniśmy zrezygnować z karania przestępców?


Pragnąc nadać swoim rozważaniom jakieś uzasadnienie, Camus stwierdza, że nie ma powodu, aby to, „co udaje się miłości do jakiejś istoty lub do jakiegoś kraju, albo manii wolności, nie miałoby się powieść zachłanności, nienawiści, zazdrości”[31].


Jest to zdumiewająco zręczna manipulacja, ale tylko manipulacja. Idąc za myślą Camusa, podzielmy namiętności na pozytywne i negatywne. Nadal podążając za jego rozważaniami, zaakceptujmy, że namiętności nie są stałe – oscylują w pewnych granicach. Konsekwentnie musimy przyjąć, że istnieje pewien próg (wysokość tego progu zależy od rodzaju namiętności i osoby), po którego przekroczeniu, namiętności mogą popchnąć nas do czynów szlachetnych lub do zbrodni. Jednak tutaj Camus zaprzecza sam sobie: istnienie progu oznacza, że każde działanie, które podnosi próg dla namiętności negatywnych, jest słuszne i takim działaniem jest z pewnością zagrożenie zbrodni karą śmierci. Istnienie kary śmierci utrudnia decyzję o popełnieniu zbrodni i sprawia, że zabójstwa są popełniane rzadziej.


Choć emocje mogą sprawić, że zabijemy drugiego człowieka, to zestawienie w tym kontekście emocji pozytywnych i negatywnych jest kolejną sofistyczną sztuczką Camusa. W rzeczywistości emocje te nie są porównywalne, funkcjonują całkowicie odmiennie, a łączy je tylko to, że i jedne, i drugie nazywamy emocjami. Prawdą jest, że jesteśmy gotowi zabijać, aby obronić ukochane osoby. Podobnie jesteśmy gotowi walczyć z wrogiem zagrażającym krajowi lub zabijać w walce o wolność, którą władze lub przestępcy chcą nam odebrać. Jednak nasze działania są nie tyle spowodowane namiętnościami, ile zasadami, które te namiętności w nas ukształtowały. W większości wypadków nie łączymy walki z emocjami, bo połączenie decyzji o walce i narażaniu własnego życia z emocjonalnym pobudzeniem, to idealny przepis na samobójstwo. Inaczej mówiąc: jeżeli pozytywne namiętności sprawiają, że zabijamy, to czynimy wszystko, aby te namiętności opanować, w przypadku zabójstw w afekcie jest dokładnie odwrotnie – to nieopanowanie negatywnych namiętności prowadzi do zabójstwa.


Zauważmy na koniec, że nikt nie ma prawa wymagać od nas pozytywnych namiętności na tyle silnych, abyśmy ryzykując własne życie, ratowali cudze. Ale mamy prawo wymagać od innych, aby byli w stanie kontrolować negatywne namiętności na tyle, aby nie odbierali życia innym z powodu tych namiętności.


Czy kara śmierci jest zemstą?

Kolejny argument jest w istocie jedynie następną próbą nadawania nowych znaczeń starym słowom. Zauważmy, że zabieg taki znakomicie utrudnia jakąkolwiek dyskusję. Zmusza oponenta do przebicia się przez zasieki utworzone z nowych znaczeń nim w ogóle dyskusja stanie się możliwa[32]. Tym razem dowiadujemy się, że kara śmierci jest zemstą. Camus pisze: „kara, która karze bez uprzedzenia, w rzeczywistości nazywa się zemstą”. Kara, tak jak i zemsta, jest odpłatą za wyrządzone zło. Słowa zemsta używamy, gdy odpłata za zło:

  • jest niesprawiedliwa
  • była wymierzona bez uprzedzenia o tym, że popełniony czyn jest zły i zostanie ukarany
  • była wymierzona bez jakiejkolwiek kontroli społeczeństwa


Żaden z tych warunków nie jest spełniony w przypadku kary śmierci. To manipulacja, która ma zapewnić Camusowi bezkarne używanie pejoratywnego słowa „zemsta” na określenie kary głównej, aby wprowadzić w umyśle czytelnika zamieszanie i zmienić jego postrzeganie tej kary[33]. Znakomitym przykładem czystej sofistyki jest kolejny cytat:

Prawo ze swej definicji nie może podlegać tym samym regułom co natura. Skoro mord leży w naturze człowieka, to prawo nie powinno naśladować lub odtwarzać tej natury, bo nie po to zostało ustanowione. Prawo zostało ustanowione, by naturę naprawiać. (HD)


Trzy zdania, jedno zasadnicze kłamstwo i cztery wyrazy natura, używane w różnych znaczeniach.


Camus kłamie, twierdząc, że mord leży w naturze człowieka. Nieco dalej napisze, zaprzeczając samemu sobie, że „kara śmierci rozbija jedyną, niepodważalną solidarność ludzką, solidarność przeciw śmierci”. To właśnie z tej solidarności przeciwko śmierci wynika brak zgody na obecność bestii wśród ludzi i powszechna akceptacja kary śmierci. To stwierdzenie jest mu w tej chwili potrzebne, więc wyciąga je, tak jak magik wyciąga królika z kapelusza, i podaje je nam do wierzenia. Zacytujmy teraz ten tekst z objaśnieniami:

Prawo ze swej definicji nie może podlegać tym samym regułom co natura [natura rozumiana jako pierwotny stan rzeczy, jeszcze niezmieniony przez kulturę i cywilizację]. Skoro mord leży w naturze człowieka [naturę człowieka (jako gatunku) określa pewien zespół cech podstawowych określających tożsamość człowieka, ale mordownie innych przedstawicieli własnego gatunku z pewnością do tych cech nie należy – przeciwnie ludzie łączą się, tworząc społeczeństwo], to prawo nie powinno naśladować lub odtwarzać tej natury [prawo jest jednym z elementów kultury i cywilizacji, zatem natura człowieka nie ma nic wspólnego z naturą prawa i w żaden sposób nie uda się Camusowi przemycić sugestii, że mord mógłby leżeć w naturze prawa], bo nie po to zostało ustanowione. Prawo zostało ustanowione, by naturę naprawiać [prawo nie naprawia natury, prawo ma chronić sprawiedliwych, co znakomicie ujął Epikur: „Prawa ustanowione są dla sprawiedliwych nie dlatego, by nie popełniali nieprawości, lecz by jej nie doznawali”].


Przeciwnicy kary śmierci są autorami tekstów męczących, co ma zdecydowanie zniechęcić nas do jakiejkolwiek dyskusji i nie sądź Czytelniku, że dzieje się tak przez przypadek.


Prawie niewinni mordercy

Oczywiście nie mogło w tekście zabraknąć, tak charakterystycznej dla przeciwników kary śmierci, troski o prawie niewinnych morderców. Camus nawet podaje przykład takiego niewinnie skazanego i straconego mordercy. Jest nim 29-letni Burton Abbott oskarżony o gwałt i zabójstwo 14-letniej Stephanie Bryan i stracony w 1957 roku. Jakkolwiek proces miał charakter poszlakowy, to przypadek ten był dobrze udokumentowany i wina Abbotta nie budzi niczyjej wątpliwości[34][35][36]. Troska o prawie niewinnych morderców cichnie, gdy przeciwnikom kary śmierci zadamy pytanie o zabójstwa popełnione przez zwolnionych przedterminowo zbrodniarzy[37]. Z takim samym milczeniem spotykamy się, gdy zapytamy, czy przeciwnicy kary śmierci są gotowi pozostawić tę karę w przypadkach, które nie budzą żadnych wątpliwości. Choć Camus potrafi i w tym przypadku znaleźć odpowiedź:

Postanowić, że jakiś człowiek musi zostać ukarany karą ostateczną, sprowadza się do decyzji, że ten człowiek nie ma już najmniejszej szansy na poprawę. (…) Nikt z nas nie ma szczegółowego prawa zwątpić w jakiegokolwiek człowieka, chyba że po jego śmierci, która zmienia życie w przeznaczenie i pozwala wtedy na ostateczny osąd”. (WR)


Zawsze zdumiewa mnie to, z jaką łatwością niektóre osoby zapominają, że ofiara nie miała najmniejszej szansy na cokolwiek... Na pytanie ile tego rodzaju przemian przeciwnicy kary śmierci są gotowi umożliwić, nie usłyszymy już odpowiedzi[38][39].


Żongler absolutny

Rozważmy następującą argumentację:

Kiedyś sądzono, że człowiek jest z gruntu dobry i dlatego uważano, iż należy stosować surowe kary, aby ukrytą dobroć z człowieka wydobyć. Kiedy badania wykazały, że człowiek rodzi się lepszy lub gorszy, to uznano, że system kar nie ma sensu, bo nie można skazywać człowieka za coś, na co nie miał wpływu.


Ale możemy napisać też tak:

Kiedyś sądzono, że człowiek jest z gruntu dobry i dlatego uważano, że żaden system kar nie jest potrzebny. Kiedy badania wykazały, że człowiek rodzi się lepszy lub gorszy, to uznano, że trzeba wprowadzić surowe kary, aby stanowiły dla gorszych ostrzeżenie przed czynieniem zła i prowadziły ich ku lepszemu.


To nie jest logika i to nie są argumenty, to tylko żonglowanie słowami. Jeśli odrzucimy prostą zasadę, że prawa ustanowione są dla sprawiedliwych po to, by nie doznawali nieprawości, to już nic nie jest w stanie zatrzymać tworzenia coraz bardziej absurdalnych teorii karnych, które w coraz większym stopniu będą nakierowane na społeczną użyteczność kary, będą podważały prawo państwa do wyrządzania dolegliwości przestępcy, postulowały przywrócenie przestępcy społeczeństwu oraz akceptowały fakt, że proces „przywracania” może oznaczać śmierć i cierpienie dla wielu niewinnych ludzi. Ofiary, ich cierpienie i cierpienie ich najbliższych stają się całkowicie nieistotne. Camus pisze w tym samym duchu:

Wiemy, że wieki światłe chciały znieść karę śmierci pod pretekstem, że człowiek jest z gruntu dobry. Oczywiście nie jest (jest gorszy lub lepszy). Po latach naszej wspaniałej historii dobrze o tym wiemy. I dlatego właśnie, że nie jest, nikt z nas nie może podawać się za absolutnego sędziego i ogłaszać ostatecznego wyeliminowania choćby najgorszego z winnych. Bo nikt z nas nie może przypisywać sobie absolutnej niewinności. (WR)


Tak może pisać propagandzista i manipulator, ale nie poważny pisarz, który pragnie zająć stanowisko w sprawie stosowania kary śmierci.


Kara śmierci i religia

Te rozważania do odkrywczych nie należą i z pewnością nic nowego do wiedzy Czytelnika nie wniosą. Przykładem może być taki cytat:

[Karą śmierci] zabiera mu się [skazanemu] niewątpliwie życie ziemskie, ale nie zabiera szansy naprawy. Właściwy wyrok nie został ogłoszony, zostanie ogłoszony w innym świecie. Jedynie wartości religijne, a szczególnie wiara w życie wieczne, mogą usprawiedliwić karę śmierci, bo uniemożliwiają, zgodnie z właściwą im logiką, by kara ta stała się ostateczna i nieodwracalna. (WR)


Pogląd, że „sędzia zabija” już nas nie dziwi, jednak stwierdzenie, że „[sędzia ateista] zabija dlatego, że jego przodkowie wierzyli w życie wieczne” jest kolejną przewrotną argumentacją. Zauważmy, że nieracjonalne, a nawet fałszywe podstawy ludzkich działań nie czynią tych działań automatycznie złymi bądź niewłaściwymi. Logika poucza nas, że z fałszu może wynikać zarówno prawda, jak i fałsz. Jednak logika Camusa jest specyficzna i Czytelnik powinien o tym pamiętać.


Ta logika pozwala pisarzowi twierdzić, że skoro proces sekularyzacji pozbawił karę śmierci religijnych podstaw, to świeckie państwo powinno z tej kary zrezygnować. Równie dobrze mógłby Camus twierdzić, że skoro zakaz sięgania po cudzą własność utracił swoją religijną podstawę wynikającą z przykazania „Nie będziesz kradł”, to prawo powinno zrezygnować z karania kradzieży. To nie religia ukształtowała korzystne dla społeczeństwa zasady, ale to zasady korzystne dla istnienia społeczeństwa zostały przejęte przez religię.


Dla Camusa Bóg umarł, ale nie zaszkodzi sięgnąć do Biblii, jeśli tylko można jej użyć do podparcia głoszonej propagandy. Pisarz poucza(!) nas, że powinniśmy „wyciągnąć lekcję ze Starego Testamentu”, bo przecież „Kain nie został zabity, ale w oczach wszystkich ludzi znosił znak potępienia”. Cóż, logika Boga jest zdecydowanie różna od logiki Camusa i postanowił Bóg, że nie zabije jednej czwartej ludzkości i pierwszego potomka pary, którą powołał do istnienia. Być może wziął też pod uwagę, że zabicie Kaina, byłoby tak potępianą przez Camusa zemstą, bo przecież Kain nie wiedział, co mu grozi za zabicie brata.


Już w następnym rozdziale Księgi Rodzaju zostaje podkreślona różnica między ludźmi a pozostałymi stworzeniami na ziemi: „W dniu, w którym Bóg stworzył ludzi, uczynił ich podobnymi do siebie” (Rdz 5:1 EP). A kilka rozdziałów dalej zostaje zapisane prawo dotyczące zabójstwa: „[Jeśli] kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana jego krew, bo na swój obraz Bóg stworzył człowieka” (Rdz 9:6 EP). O tych faktach woli Camus nie pamiętać i słusznie, bo mogłoby się okazać, że świecka wersja duszy nieśmiertelnej zwana „przyrodzoną godnością ludzką”[40] utraciła swoje religijne podstawy i przestała istnieć...


Zakończenie

Po książkę Camusa sięgnąłem z zaciekawieniem, pierwsze strony czytałem z rozbawieniem, a po przeczytaniu całości odłożyłem ją z odrazą – spodziewałem się rzeczowej polemiki, a znalazłem propagandę oraz pogardę okazywaną ofiarom. Wnioski z lektury są jednoznaczne i smutne: nie warto toczyć dyskusji z przeciwnikami kary śmierci na osobności, bo to wyłącznie strata czasu. Ich poglądy nie są racjonalne – oni tylko racjonalizują swoje psychiczne zaburzenie. Jednak wiele osób uległo urokowi propagandy przeciwników kary śmierci – te osoby jedynie odtwarzają zasłyszane argumenty i tych ludzi można przekonać. Dlatego zawsze zadbaj o obecność publiczności, bo to dla niej będziesz toczył spór z przeciwnikiem kary śmierci. Ja też toczę tę dyskusję tylko dla Ciebie drogi Czytelniku. Jeśli zrozumiałeś problem, to przekaż wszystkim, że nie wolno zapominać o zamordowanych, a brak kary śmierci w kodeksie karnym jest pogardą dla ofiar.









Przypisy

  1. Albert Camus Rozważania o gilotynie [przeł. Wacław Rapak]. Hermann Hesse Egzekucja [przeł. Jerzy Prokopiuk]. Joseph de Maistre Portret kata [przeł. Jan Trybusiewicz]. Krakowski Klub Artystyczno-Literacki, Kraków 1991
  2. Dla niektórych ludzi, liczniejszych niż się sądzi, wiedzieć czym jest w rzeczywistości kara śmierci i nie móc przeszkodzić w jej stosowaniu, jest fizycznie nie do zniesienia. Na swój sposób podlegają tej karze; i to bez żadnego wyroku. Należy przynajmniej zmniejszyć ciężar tych obrzydliwych obrazów, które im ciążą… (WR)
  3. Ojciec Camusa zginął w bitwie nad Marną we wrześniu 1914 roku. Mały Albert miał wtedy zaledwie 10 miesięcy.
  4. Tuż przed pierwszą wojną światową mój ojciec wybrał się na egzekucję wyjątkowo odrażającego mordercy dzieci. Kiedy wrócił, nie powiedział ani słowa, położył się na łóżku i nagle zwymiotował. (…) Odkrył rzeczywistość ukrytą za maskującymi ją wielkimi słowami. Zamiast myśleć o zabitych dzieciach, mógł już tylko myśleć o tym ciele bez tchu, które rzucono na deskę, aby mu uciąć głowę. (Wikipedia, Kara śmierci, LINK)
  5. Niestety, zaburzenie psychiczne ojca dotknęło również jego syna, a jeśli ktoś uważa inaczej, to stawia następujący problem: czy tysiące osób (a czasami dziesiątki tysięcy LINK), u których obserwowanie egzekucji wymiotów nie wywołuje, są zdrowe psychicznie? Otóż ojciec Camusa, żadnego odkrycia nie uczynił, poza – w najlepszym wypadku – stwierdzeniem słabości własnej psychiki. Ponieważ od tej historii pisarz rozpoczyna swoją książkę, to warto zauważyć, że nie zechciał zamieścić żadnej informacji o ofiarach – nawet liczba zabitych osób pozostaje nieznana i będzie w tym konsekwentny. Przykładowo nie dowiemy się, że Eugène Weidmann zamordował sześć osób, nim trafił na gilotynę (jego egzekucja była ostatnią wykonaną publicznie egzekucją we Francji).
  6. Więcej na ten temat Czytelnik znajdzie w artykule: Henryk Dąbrowski, Albert Camus – fobia czy rzeczywistość?, (LINK)
  7. Ale egzekucja to nie jest zwykła śmierć. (…) Jest niewątpliwie morderstwem – arytmetyczną odpłatą, za popełnione morderstwo. (…) Wielu prawodawców uważa zbrodnię z premedytacją za poważniejszą od zbrodni popełnionej w afekcie. Ale czym zatem jest kara śmierci, jeśli nie najbardziej z góry zaplanowanym morderstwem, z którym nie można porównywać nawet najbardziej przemyślanego i wykalkulowanego zabójstwa. (HD)
  8. Św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna, Traktat: Sprawiedliwość, Zagadnienie 64 – O zabójstwie, Artykuł 3, Czy osobie prywatnej wolno zabić grzesznika?, (LINK1), (LINK2)
  9. Henryk Dąbrowski, Śmierć i Sprawiedliwość (Edward I. Koch), (LINK)
  10. 10,0 10,1 Argument ten zrobiłby wielkie wrażenie, gdyby nie trzeba było stwierdzić:
    1. — że samo społeczeństwo nie wierzy w przykładność, o której mówi;
    2. — że nie jest udowodnione, iż kara śmierci sprawiła, że chociaż jeden morderca, zdecydowany na morderstwo, cofnął się przed nim, podczas gdy jest oczywiste, że nie sprawiła żadnego efektu, z wyjątkiem fascynacji, na tysiącach zbrodniarzy;
    3. — że stanowi, pod innymi względami, odrażający przykład o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. (WR)
  11. Rzeczpospolita, Naukowcy: kara śmierci działa odstraszająco, 2007, (LINK)
  12. The New York Times, Does Death Penalty Save Lives? A New Debate, (LINK)
  13. H. Naci Mocan and R. Kaj Gittings, Getting Off Death Row: Commuted Sentences and the Deterrent Effect of Capital Punishment, 46 Journal of Law and Economics 453 (2003), (LINK)
  14. Cass R. Sunstein and Adrian Vermeule, Is Capital Punishment Morally Required? Acts, Omissions and Life-Life Trade-offs, (2005–06) 58 Stanford Law Review 703, (LINK1), (LINK2)
  15. Criminal Justice Legal Foundation, On Death Penalty Deterrence, (LINK)
  16. Ostatnie egzekucje publiczne:
    Wielka Brytania – 26 maja 1868, (LINK1)
    Kanada – 7 grudnia 1869, (LINK2)
    Szwecja – 18 maja 1876, (LINK3)
    Stany Zjednoczone – 14 sierpnia 1936, (LINK4), (LINK5)
    Francja – 17 czerwca 1939, (LINK6)
    Polska – 21 lipca 1946, (LINK7)
  17. Przypuszczam, że do takiej argumentacji mogła skłonić Camusa malejąca liczba chętnych do oglądania publicznych egzekucji. Ostatnia publiczna egzekucja we Francji, wykonana 17 czerwca 1939 roku, zgromadziła mniej niż 400 osób, (LINK1). W ostatniej publicznej egzekucji w Polsce uczestniczyło co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi (możliwe, że znacznie więcej LINK2). W Poznaniu 21 lipca 1946 roku, na stokach cytadeli powieszono niemieckiego zbrodniarza, Namiestnika Rzeszy (Reichsstatthalter) w Kraju Warty, Arthura Greisera, (LINK3).
  18. [To] przyzwoitość [podkreślenie moje – HD] zmusiła gilotynę do emigracji z placu przed ratuszem za specjalne ogrodzenia, a następnie do więzień. (HD)
  19. Nauka, która służy zabijaniu (...), powinna przynajmniej służyć zabijaniu w sposób przyzwoity [podkreślenie moje – HD] (WR)
  20. Co pozostanie z tej potęgi odstraszania, jeśli zostanie udowodnione, że kara śmierci ma też inną, ogromną moc, która doprowadza ludzi do hańby, szaleństwa i morderstwa? (HD)
  21. [Kara śmierci] stanowi, pod innymi względami, odrażający przykład o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. (WR)
  22. Rzeczywiście, należy zabijać publicznie, albo przyznać, że nie czujemy się uprawnieni do zabijania. Jeśli społeczeństwo usprawiedliwia karę śmierci koniecznością przykładu, samo winno się usprawiedliwić, czyniąc jawność konieczną. Za każdym razem winno pokazywać ręce kata i zmuszać do ich oglądania zbyt delikatnych obywateli, a jednocześnie tych wszystkich, którzy w mniejszym lub większym stopniu stoją za tym katem. Bo inaczej przyznaje ono, że zabija, nie wiedząc, co mówi, ani co czyni lub ze świadomością, że te odpychające ceremonie, które nie są w stanie zastraszyć, mogą jedyne obudzić widmo zbrodni w opinii publicznej lub pchnąć ją w zamęt. (WR)
  23. Trudno jednak zaprzeczyć temu, że ludzie boją się śmierci. Pozbawienie życia jest z całą pewnością karą najwyższą i powinno wzbudzać w nich trwogę ostateczną. Strach przed śmiercią, który wyłania się z najskrytszych zakątków istoty ludzkiej, niszczy ją. W chwili zagrożenia instynkt życia ulega szaleństwu i miota się w najgorszych obawach. (WR)
  24. Niszczący, poniżający strach, którego doświadczają skazani przez miesiące lub lata, jest karą straszliwszą niż śmierć i to taką, której ofiara nie zaznała. Nawet w strachu spowodowanym zagrożeniem życia, ofiara w większości przypadków ginie, nie zdając sobie sprawy z tego, co się z nią dzieje. Czas przerażenia kończy się dla ofiary razem z jej życiem, a nadzieja na uniknięcie śmierci prawdopodobnie nigdy jej nie opuszcza. Ale skazani przeżywają cały ten horror w najdrobniejszych szczegółach. (HD)
  25. Który zbrodniarz kiedykolwiek sprowadził swoją ofiarę do tak rozpaczliwego i bezradnego stanu? (HD)
  26. Państwo, które sieje alkohol, nie powinno się dziwić, że zbiera zbrodnię. Koniec końców nie dziwi się i ogranicza się do ścinania głów, w które samo wlało morze alkoholu. (WR)
  27. Ale czy społeczeństwo, które ma ją [ofiarę] reprezentować, może uważać się za niewinne? Czy nie jest, choć w części, odpowiedzialne za zbrodnię, którą karze z taką surowością? (WR)
  28. Problem ten bardzo trafnie ujął prof. Andrzej Zybertowicz:
    Państwo, żeby wymuszać respekt na pewnych grupach społecznych, na tych grupach, których myślenie jest poniżej progu racjonalności, powinno posiadać instrumenty, które mają znaczenie symboliczne. Może z tych instrumentów korzystać bardzo rzadko, ale powinno je posiadać. Jednym z takich instrumentów jest właśnie kara śmierci. Państwo, które nie może dysponować karą śmierci pozbawia się samo majestatu.
  29. Joanna M. Shepherd, Murders of Passion, Execution Delays, and the Deterrence of Capital Punishment, Journal of Legal Studies, vol. 33, no. 2, pp. 283-322 (June 2004)
  30. Henryk Dąbrowski, Za drugą szansę zabójcy możesz zapłacić życiem, (LINK)
  31. Dlaczego to, co udaje się miłości do jakiejś istoty lub do jakiegoś kraju, albo manii wolności, nie miałoby się powieść zachłanności, nienawiści, zazdrości? Od wieków już kara śmierci, której często towarzyszy dzikie wyrafinowanie, próbuje stawić czoła zbrodni, a jednak zbrodnia trwa. Dlaczego? Dlatego że instynkty, które zwalczają się w człowieku, wbrew życzeniu prawa nie są stałymi silami w stanie równowagi. (WR)
  32. Przykład takiej manipulacji (tekst fikcyjny):
    To nowe morderstwo zwane dla zachowania pozorów „karą śmierci”, a będące niczym innym jak tylko zemstą, jest wykonywane tylko dlatego, że podobno odstrasza, choć dowody na brak odstraszania są oczywiste, a nazwisk tych, których odstraszyła nie poznamy nigdy.
  33. Henryk Dąbrowski, Krótka historia o tym, czy kara jest zemstą, (LINK)
  34. Wikipedia, Burton Abbott, (LINK)
  35. Carl Sifakis, The Encyclopedia of American Crime
  36. Justia, People v. Abbott, (LINK)
  37. Henryk Dąbrowski, Lepiej, aby zginęło stu niewinnych, niż gdyby jeden winny miał zginąć, (LINK)
  38. Wikipedia, Jack Unterweger, (LINK)
  39. Henryk Dąbrowski, Krótka historia o możliwości przemiany, (LINK)
  40. Henryk Dąbrowski, Prawa człowieka czy prawa bandyty? Przyrodzona godność ludzka, (LINK)